Obsługiwane przez usługę Blogger.

Wielozadaniowość

by - maja 21, 2019

Tzw. multitasking
Często spotykałam się z postrzeganiem wielozadaniowości jako zalety – pożądanej u pracownika cechy. Dlaczego?

Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Na potrzeby tego tekstu podejrzałam trochę, co ma do powiedzenia na ten temat Pan Google. Wśród zalet multitaskingu wymieniane są: zwiększona wydajność, możliwość osiągnięcia różnych celów w krótszym czasie, trenowanie radzenia sobie z chaosem (?), zapobieganie marnowaniu czasu, zwiększona produktywność i odporność (!), a także wzmocnienie umiejętności skupienia uwagi i elastyczność…

Złapałam się za głowę :-)

Ilekroć przeglądałam oferty pracy i wśród wymagań wobec pracownika, czy jego kwalifikacji, znajdowała się ta „umiejętność” skręcał mi się żołądek. Zastanawiam się, w jaki sposób robienie kilku rzeczy jednocześnie lub szybkie przełączanie się z jednej czynności na drugą ma poprawiać umiejętność skupiania uwagi? I jak ma pomóc szlifować radzenie sobie z chaosem, który sama generuje?

Tylko w sytuacjach, w których stawiamy na ilość, a jakość nie ma dla nas znaczenia.
Owszem, robiąc kilka rzeczy na raz zwiększamy liczbę wykonanych (rozpoczętych…) zadań, czyli wydajność i produktywność mogą podskoczyć, ale nie sprawia to, że liczba popełnianych błędów maleje lub, chociażby, pozostaje na takim samym (ludzkim) poziomie. Przeciwnie.

Miałam okazję pracować w warunkach olbrzymiej presji czasu, gdzie multitasking (w warunkach idealnych - nierealnych) był umiejętnością niezbędną – nie udawało się wykonywać wszystkich obowiązków na czas, nie robiąc lub nie skupiając się na kilku czynnościach równocześnie. Przeskakiwanie od pracochłonnego raportu z tysiącem danych do rozmowy telefonicznej odbieranej na czas lub emaila było na porządku dziennym. A rzecz jasna, w każdej pracy liczy się jakość – presja na wyeliminowanie błędów podnosi stres i zwiększa frustrację. Symultaniczne wykonywanie ważnych czynności pod presją czasu nie wpływa korzystnie na jakość pracy.

Jakie są konsekwencje wielozadaniowości? (Nie tylko w pracy, ale i w życiu codziennym – w końcu piszę z perspektywy psychologa, gdzie higiena psychiczna i dbanie o własne dobro są wartościami nadrzędnymi.)

Przede wszystkim, rozproszenie uwagi – poświecenie jej kilku czynnościom jednocześnie, bądź szybkie przełączanie się z jednej na drugą, co zakłada wielozadaniowość, nie sprzyja koncentracji uwagi. Zwyczajnie tracimy czas podczas „przeskakiwania” i potrzebujemy kolejnej chwili na odnalezienie się przy nowym zadaniu (wielokrotne czytanie tekstu, do którego wracamy, sprawdzanie, gdzie skończyliśmy lub kilkukrotne upewnianie się, czy nie popełniliśmy błędu zwyczajnie się spiesząc). Przełączanie uwagi to element poznawczy procesu myślenia, który ma za zadanie angażować niezależne od siebie procesy przetwarzania informacji – rozmowy, emaile, czaty i wykresy, cokolwiek. Musimy też mieć na uwadze bardzo pragmatyczne kwestie, a mianowicie – pojemność pamięci roboczej jest ograniczona. Jest to miejsce, w którym, informacje potrzebne do wykonywania bieżących zadań i zapamiętywania nowych informacji są utrzymywane w aktywnej formie – według pewnych wyników badań (np. Miller, Cowen) mieści się w niej ok. 8 elementów. Załóżmy na potrzeby tego wywodu, że tyle może w danej chwili przepracowywać skupiony człowiek - wnioski nasuwają się same :-)

Ponadto, zwyczajnie - wykonywanie kilku czynności w jednym momencie wiąże się z poczuciem zagubienia i narastającym stresem. Długotrwały stres w pracy, czy życiu prywatnym skutkuje frustracją i zmęczeniem (gdyby tylko…). Nie tego chcemy, prawda?
 
„Badania pokazują, że wielozadaniowość wiąże się z obniżeniem kontroli poznawczej i większym rozkojarzeniem. Często pociąga za sobą obniżony dobrostan, większy lęk społeczny i depresję – (…) stajemy się mniej skupieni, dłużej wykonujemy zadanie, a w konsekwencji jakość naszych działań spada.”*

Pracodawcy wymagający wielozadaniowości od swoich pracowników popełniają błąd – kreują środowisko pracy, które utrudnia spostrzegawczość i niszczy kreatywność – kiedy wykonujemy kilka rzeczy na raz nie myślimy nad nowym sposobem wykonania zadania, tylko pod presją czasu, korzystamy z „wydeptanych” wcześniej ścieżek – niekoniecznie najefektywniejszych. Niektórzy pracodawcy jednocześnie oczekują innowacyjności i elastyczności – nie tędy droga.

Jak skonfrontować te wymagania, oczekiwania i szczere chęci robienia kilku rzeczy na raz z filozofią uważności, jakże skuteczną i efektywną?

Nie bez przyczyny, często w różnych dziedzinach życia, górę bierze prostota. Prostota w działaniu, prostota w myśleniu nie odnosi się do treści, ale do samego procesu. Poświęcając się czemuś w pełni, w stu procentach - osiągamy sukcesy. Prostą analogią jest osiąganie mistrzostwa w danej dziedzinie – musimy poświęcić się naszej wybranej dyscyplinie całkowicie, by wyprzedzić innych.

Często mówi się potocznie, że jeśli coś jest od wszystkiego, tak naprawdę, jest do niczego. Zauważyłam, że ten schemat myślowy wykorzystuje się w reklamach. Można usłyszeć jawne przyznawanie się producentów, czy usługodawców do niewiedzy w jakiejś dziedzinie, tylko po to, by podkreślić swą wyższość we własnej specjalizacji – nie dobierzemy Ci koloru zasłon do sofy, ale na podłogach znamy się jak nikt (przykład z kapelusza :-)). Jesteśmy podejrzliwi, kiedy ktoś uważa się za speca od wszystkiego, bo to fizycznie niemożliwe!

Wykonywanie kilku czynności równocześnie zaburza hierarchię priorytetów. Kiedy wszystko jest równie ważne, co może poczekać? Tak jak nie możemy symultanicznie pisać emaila i poświęcać uwagi skomplikowanemu raportowi, nie możemy też komunikować się na czacie i słuchać siedzącej naprzeciwko nam osoby.

Uwaga! Poświęcanie całej swojej uwagi jednej czynności w pracy i życiu prywatnym skutkuje SPOKOJEM.

Pozdrawiam,
Marianna Urbanek

*Cytat pochodzi z książki „O lęku bez strachu”, z tekstu „W sieci internetowych lęków” Katarzyny Klimek-Michno


~ Śnieżka, Fot. M. Urbanek

You May Also Like

2 komentarze

  1. Obecnie niemalże każde działanie pracownika zostaje przeliczane na jego wydajność w firmie. Z jednej strony rozumiem, że przekłada się to na wyniki, ale z drugiej, jak to może wpływać na motywację pracowników? Już nie mówiąc o wszystkich tych systemach (kliknij), które wyliczają nie tylko czas przeznaczony na wykonanie projektów, ale także dokładny podział zadań w odniesieniu do konkretnych stanowisk.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za komentarz.
      Zgadzam się, na motywację pracownika działa to marnie, a bez niej trudno o wyniki! Przeszłam to na własnej skórze, dlatego jedyne rozwiązania jakie przychodzą mi do głowy to: edukacja, edukacja i edukacja :-) Pozdrawiam! M.

      Usuń