Co kryje krytyka i jak poprawić komunikację zmieniając perspektywę?
![]() |
„Znowu się
spóźniłeś!”
„Jesteś okropnie
leniwa.”
„Zachowujesz się
absurdalnie.”
Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego,
że sposób, w jaki się do siebie zwracamy ma olbrzymie znaczenie. Sposób, w jaki zwracamy komuś uwagę... tym bardziej.
Ocenianie i krytykowanie innych osób, nie odnosząc się jedynie do zauważanych
zachowań, a ich domniemanych cech osobowości, nie ułatwiają rozwiązywania
konfliktów – eskalują napięcie w osobie krytykowanej, co powoduje chęć obrony,
zamiast podjęcia prób porozumienia. Taka postawa została nawet nazwana podstawowym błędem atrybucji – w
przypadku obserwowania innych, mamy tendencję do wyjaśniania ich zachowań w
kontekście konkretnych cech charakteru, a nie w kontekście sytuacji – a
przecież wielokrotnie nasze zachowania uzależnione są od danych warunków, w
których się znaleźliśmy – ta zasada ma również zastosowanie w przypadku naszych
bliskich, a także wszystkich ludzi na świecie – warto mieć to na uwadze.
Więc owszem, zdajemy sobie z tego
sprawę, ale w neutralnym nastroju… W przypływie gwałtownych emocji nie myślimy
„trzeźwo” i nie staramy się przyjąć cudzej perspektywy, tylko reagujemy na to,
co usłyszymy i jak to, w danej chwili i konkretnej sytuacji, zrozumiemy. Naturalnie, może
prowadzić to do kłótni, bądź nierozwiązanych konfliktów.
Zastanów się jak Ty reagujesz,
kiedy ktoś Cię krytykuje. Co robisz i mówisz, gdy słyszysz negatywne oceny
swoich zachowań lub obraźliwe komentarze i epitety? Słysząc takie komunikaty od
osób bliskich, znajomych lub w pracy, automatycznie bronimy się lub złościmy i
atakujemy drugą stronę. W pierwszej chwili trudno zastanawiać się nad głębszym
znaczeniem takich słów – od razu czujemy się urażeni i potraktowani
niesprawiedliwie, co automatycznie uaktywnia tendencję do obrony.
Pozwolę sobie zacząć od
odpowiedzi na drugą część pytania, a mianowicie, zaproponuję za Marshallem B.
Rosenbergiem, opracowaną przez niego metodę komunikacji opartą na wyrażaniu
potrzeb. Mowa o Porozumieniu Bez
Przemocy – prostym podejściu do komunikowania się ze światem bez narażania
rozmówców na niepotrzebne, niemerytoryczne spory. Odrzućmy domysły, odrzućmy
pochopne oceny. Skupmy się na celu rozmowy i delikatnie przekażmy swoje racje.
Metoda M. B. Rosenberga sprawdza się nie tylko w mediacjach i rozwiązywaniu
konfliktów, nawet na poziomie międzynarodowym, ale także w życiu codziennym i
do tego zastosowania pragnę czytelników przekonać.
Dialogi
czy kłótnie często opierają się na ocenach, wzajemnym obwinianiu się i krytyce,
co słusznie zauważył autor. Jego rewolucyjne podejście, choć nie nowe, bo jego
początki sięgają lat 60. ubiegłego wieku, zakłada komunikowanie się przy pomocy wyrażaniu swoich potrzeb.
Autor przekonuje, że w konfliktach nie chodzi o to, by wypracować kompromis, a
o to, by znaleźć rozwiązanie, które zaspokoi potrzeby obu stron.
Dlaczego nie kompromis? Przecież tego
nas uczono, aby nie być egoistycznym i wypracowywać bezpieczne opcje, aby
spotkać się w połowie drogi – właśnie dlatego, by wzajemnie zaspokajać własne
potrzeby, a nie godzić się na półśrodki. Kompromis zakłada, że ulegamy i zgadzamy
się na wypośrodkowane rozwiązanie, a metoda Rosenberga skupia się na
zaspokojeniu potrzeb obu stron. Brzmi dobrze? No, jasne! Więc jak przejść do
praktyki?
Według Rosenberga kultura, w której zostaliśmy wychowani, nie uczy
nas skupiania się na potrzebach, a wręcz odwrotnie - ukrywania ich i
dostosowywania się do ogólnych zasad tego, co „nam wolno”, co „powinniśmy” oraz
co „trzeba” robić. Również wiele zasad kultury osobistej nakłada na nas obowiązek
ulegania innym, aby nie urazić ich uczuć -
to tylko pozory. Asertywność pozwala nam odmawiać w sposób nie urażający
uczuć rozmówcy, przy zachowaniu wewnętrznej spójności naszych potrzeb,
przekonań i zwyczajnie – braniu pod uwagę chęci lub ich braku do podjęcia
konkretnego działania.
Będę podkreślać, że podstawą
zdrowia psychicznego jest życie w zgodzie ze sobą. Traktowanie się dobrze i nie
wytykanie sobie błędów, które popełnia każdy. Tak jak potrafimy krytykować innych, często (a nawet częściej)
traktujemy w ten sposób również siebie. Jeżeli mówimy do siebie w negatywny
sposób – ubliżamy sobie, wytykamy błędy, traktujemy bez wyrozumiałości i
miłości – nasz mózg zapamiętuje te komunikaty i prędzej, czy później, dadzą one
o sobie znać. Rosenberg sugeruje, aby zasady Porozumienia Bez Przemocy
zastosować również do wewnętrznej komunikacji - nieocenianie się pochopnie i
wybaczanie sobie, tak jak wybaczamy innym. Dbanie o własne potrzeby i, przede
wszystkim, zauważanie ich. Żyjemy w pośpiechu i bez zastanowienia kierujemy się
ogólnie przyjętymi kryteriami oceny rzeczywistości. Tradycjami wyniesionymi z
domu, przekonaniami, które drzemią w nas od pokoleń, na temat tego, co jest
dobre, a co jest złe. Zadajmy sobie pytanie, co jest dobre dla nas? Czy chcemy
dalej robić to, co i jak, robimy do tej pory?
Zacznijmy od komunikacji, która
jest podstawą naszych relacji interpersonalnych.
Rosenberg wymienia cztery etapy
komunikowania się (ze sobą lub innymi) oraz wysłuchiwania tychże
komunikatów, aby mieć na uwadze potrzeby, które są dla nas wszystkich równie
istotne. Komunikat zgodnie z zasadami Porozumienia Bez Przemocy zawiera (w
nieprzypadkowej kolejności):
1.
Spostrzeżenia – nazywamy to, co widzimy,
słyszymy i pamiętamy.
2.
Uczucia – mówimy o emocjach, które
zostają wzbudzone przez konkretne działanie.
3. Potrzeby – artykułujemy potrzeby, które
się budzą, bądź nie są zaspokajane przez spostrzeżone działanie.
4.
Prośby – prośba o coś, co może
wzbogacić nasze życie.
Zastanów się, jak zareagujesz na
wymienione na wstępie oceny, a jak na poniższy komunikat:
„Spóźniłeś
się po raz 4 na nasze spotkanie, w zasadzie na żadne nie przyszedłeś na czas.
Jest mi przykro z tego powodu, ponieważ wydaje mi się, że nie szanujesz mojego
czasu. Czy mógłbyś następnym razem ustalić dogodną dla siebie porę spotkania
lub uprzedzić mnie odpowiednio wcześnie o swoim spóźnieniu?”
Na pewno łatwiej zrozumieć, co
nadawca ma na myśli i słychać w tych słowach szacunek. Zdaję sobie sprawę z
tego, że słowa te mogą brzmieć dość nienaturalnie. Dla osoby, która spotyka się
z Porozumieniem Bez Przemocy po raz pierwszy mogą brzmieć zbyt pompatycznie i
komunikat generalnie jest dużo dłuższy od wspomnianego pod tytułem. Jednak
trudno mi sobie wyobrazić, żeby osoba potraktowana w ten sposób obruszyła się i
zamknęła w sobie, nie chciała odpowiedzieć na pytanie, bądź zaatakowała rozmówcę
wymówką o tym, co nadawca zrobił nie tak w dalszej przeszłości. Wracam tutaj do
skupiania się na konkretnym zachowaniu, omawianiu przyczyny konkretnej
sytuacji, której chcielibyśmy uniknąć w przyszłości. Nie ma tutaj miejsca na
obrażanie i pochopne ocenianie, bo czy opisana sytuacja określa adresata jako
osobę spóźnialską? Być może tak, ale może się okazać, że przyczyny są inne i do
ich odkrycia należy dążyć.
W książce autora koncepcji, którą serdecznie
polecam, znajdziecie wiele innych przykładów zastosowania tej metody. Okaże się
dla Was, że nie ma prostszego sposobu na dogadywanie się i przekazywanie swoich
potrzeb w sposób zrozumiały dla odbiorcy. Ważne
jest, aby upewnić się, że zostaliśmy zrozumiani, co często sprowadza się do
zwyczajnego pytania, co odbiorca zrozumiał poprzez naszą wypowiedź. Jesteśmy
przyzwyczajeni do odbierania rzeczywistości w uproszczony sposób, do czego
predysponowała nas ewolucja i tutaj mogą zadziałać schematy poznawcze bądź
ugruntowane negatywne przekonania. Ktoś może zrozumieć nasz komunikat w
zupełnie inny sposób, czego moglibyśmy się nigdy nie spodziewać. Dlatego autor
nakłania do zadawania prostych pytań i przekazywania komunikatu do momentu, aż
sytuacja nie stanie się jasna dla obu stron.
Więc
jak zrozumieliście tą metodę? :-)
Przyszła kolej na odpowiedź na
pierwszą część pytania. Według Rosenberga wszystkie negatywnie nacechowane
komunikaty kryją jakąś niewyartykułowaną potrzebę nadawcy. Dzięki znajomości
Porozumienia Bez Przemocy oraz własnej empatii możemy je usłyszeć, zamiast brać
do siebie negatywne komentarze innych. Poniższe zdanie wywarło na mnie ogromne
wrażenie i spodobało mi się najbardziej z całej książki, mowa o odbieraniu
komunikatów przy poszanowaniu zasad PBP:
„Im
dłużej ćwiczymy się w takim odbiorze, tym wyraźniej uzmysławiamy sobie tę
prostą prawdę, że za wszystkimi komunikatami, którym dotychczas pozwalaliśmy
brzmieć groźnie, stoją jedynie ludzie o niezaspokojonych potrzebach, którzy
proszą nas, żebyśmy coś zrobili dla poprawy ich samopoczucia.”
Jak Wam się to podoba? Czy nie
łatwiej przyjąć krytykę lub epitety, kiedy traktujemy je jako oznakę
niezaspokojonych potrzeb partnera? Poczuliście ulgę? Przychodzi mi tutaj na
myśl jeszcze inne podejście, a mianowicie model
rozwoju osobowości według Erica Berne’a – twórcy analizy transakcyjnej,
który opisał cztery postawy życiowe w relacjach interpersonalnych. Jedną z nich
– zakładającą zdrowie psychiczne jednostki i jej integralną osobowość – jest
postawa: ja jestem OK, ty jesteś OK.
Dobrze komponuje się to z podejściem Rosenberga i podchodzeniem do komunikatu
(nawet negatywnego) z poszanowaniem uczuć, potrzeb drugiej osoby oraz
automatyczną otwartością i wyrozumiałością. Nie oceniam negatywnie kogoś, kto
mnie oczernia, mówi coś pod wpływem gwałtownych emocji lub zwyczajnie pozwala
sobie na pochopną ocenę mojej osoby – odbieram jego słowa jako zaszyfrowaną
potrzebę, którą prawdopodobnie mogę zaspokoić.
Nie jest to łatwe, bo kiedy
słyszymy: „Znowu nie posprzątałaś po sobie w kuchni”. Nie zawsze jako pierwsze
na myśl przychodzi nam do głowy, że współlokatorka chciałby przygotować sobie
kolację, ale blat jest pełen resztek naszego jedzenia, a naczynia niepozmywane
w zlewie. Jednak takie podejście, w przypadku osób, które same jeszcze nie
stosują komunikacji zgodnie z metodą Rosenberga, może działać zbawiennie na
naszą relację.
Jeśli się nad tym cytatem
zastanowić, to jego sens wydaje się oczywisty. Trudność polega na wprowadzeniu
w życie takiego – odartego z przemocy w porozumieniu - odbioru TYCH
komunikatów, czyli nauczenie się czytania między wierszami i dystansu wobec
takiej, często wypowiadanej nie do końca świadomie, krytyki. Kluczem jest
świadomość własnych oraz otwartość na odczytywanie cudzych potrzeb. Nie brzmi
to jak łatwe zadanie, ale praktyka czyni mistrza, a jeśli zależy nam na naszym
zdrowiu psychicznym i pogłębianiu relacji interpersonalnych, zwłaszcza z
bliskimi, to polecam stosowanie metody Marshalla B. Rosenberga.
Pozdrawiam,
Marianna
Urbanek
Tekst oparty jest na książce pt. Porozumienie Bez Przemocy. O języku życia
autorstwa M. B. Rosenberga, skąd pochodzi cytat. O analizie transakcyjnej można
przeczytać dużo więcej w W co grają
ludzie. Psychologia stosunków międzyludzkich Erica Berne’a.
~ Lewin Kłodzki, Fot. M. Urbanek
~ Lewin Kłodzki, Fot. M. Urbanek
0 komentarze