Obsługiwane przez usługę Blogger.

Sztuka kochania

by - lutego 13, 2018

Zbliżały się Walentynki, więc chciałam napisać tekst o miłości z perspektywy psychologii, ale miałam co do tego pomysłu obiekcje, bo nie uważam się za osobę kompetentną w temacie. Mimo własnych doświadczeń życiowych, jestem zdania, że o miłości może wypowiedzieć się moja ukochana Babcia, która po latach wdowieństwa wciąż rozmawia z podobizną Dziadka ze zdjęcia ślubnego, czy Rodzice, którzy spędzili ze sobą przeszło 35 lat. Z uwagi na swój wiek, wolę się nie wymądrzać 😉

Wydaje mi się również, że miłość jest zjawiskiem, które najlepiej oglądać z perspektywy czasu (oczywiście nie zapominając o pielęgnowaniu jej na co dzień!). Jestem niezmiernie ciekawa czy miłość, to jedno uczucie na całe życie, czy może można kochać, a potem przestać, by pokochać kogoś innego? Bardziej, mniej, inaczej… a może jednak nie? Może tylko raz w życiu jesteśmy w stanie przeżyć prawdziwą miłość? Każdy zapewne dowie się o tym w swoim czasie. Jednak to pytanie nurtuje mnie od dawna. I nie wiem, czy da się to naprawdę określić, bo jak to w psychologii lubimy mówić – TO ZALEŻY. To na pewno kwestia indywidualna, ale dużą wagę może odgrywać również perspektywa. Na początku każda relacja jest niezwykle intensywna, wydzielają się odpowiednie dla tego stanu hormony i jesteśmy zakochani, pod wpływem tego, możemy oceniać aktualną relację jako bardziej intensywną niż poprzednia… Czy jesteśmy w stanie ocenić to, w takim razie, z biegiem czasu? Myślę, że tak. Wystarczy cierpliwość i odpowiedź sama przyjdzie, prędzej czy później, bez względu na to czy jesteśmy w relacji, czy nie.

Tego, że miłość wymaga cierpliwości, nie da się podważyć. Potrzeba cierpliwości, aby miłość się narodziła, dojrzewała pomiędzy dwojgiem ludzi oraz do tego, aby podtrzymywać uczucie w czasie trwania związku. Potrzebne jest także mnóstwo cierpliwości wobec drugiej osoby, wobec tego, że jest inna niż my, inaczej myśli, czego innego chce i potrzebuje, a także zmienia się z biegiem czasu. Nikt nas na to nie przygotował. Tego jak traktować ukochaną osobą nauczyli nas rodzice, poprzez modelowanie i obserwację wpoiliśmy sobie podstawy schematów zachowań wobec partnera. To oczywiście dużo bardziej skomplikowany proces, ale chciałabym zaznaczyć, że miłości nauczyli nas bliscy (bądź nadal mogą nas jej uczyć w dorosłym życiu), osoby znaczące miały wpływ na to, jak wyglądają nasze aktualne relacje. Zazwyczaj mówi się, że miłość wymaga szacunku i wyrozumiałości. Ale czy nie wymaga tego każda relacja interpersonalna?

Każda relacja z drugim człowiekiem, bez względu na stopień zażyłości i bliskości, wymaga od nas wyjścia poza ramy naszego egocentryzmu i spojrzenia na drugiego człowieka, aby zobaczyć go takim, jakim jest, zauważyć czego potrzebuje, wysłuchać tego, co ma do powiedzenia i, w przypadku miłości, właśnie takiego pokochać – wspaniałego, wartościowego, ale niedoskonałego. To bardzo trudne zadanie, wydaje mi się, że prostych tematów jeszcze na tym blogu nie miałam okazji (a może nie będę miała) poruszyć… Myślę, że to właśnie jest tak fascynujące w ludziach i łączących ich relacjach interpersonalnych, ale też przysparza nam wielu kłopotów ze względu na poziom skomplikowania (którego sami jesteśmy przyczyną). Dlatego, miłość wymaga nauki, zarówno wiedzy ogólnej w temacie, jak i nauki w obrębie konkretnej relacji tworzonej przez dwie indywidualne jednostki, co zapewne na początku, w fazie fascynacji, może nie wydawać się oczywiste. Zawierając związek, ludzie uczą się na nowo siebie, uczą się drugiej osoby, uczą się, po prostu, kochać. Odnajdują się w nowych sytuacjach i uczą się swoich wzajemnych reakcji. Tylko od nich zależy, jak długo i skutecznie będą inwestowali czas i energię, aby o tę miłość zadbać.

Erick Fromm opisał kiedyś (w latach 50. XX wieku), błędy, które popełniają ludzie w swoim podejściu do miłości. Według Fromma miłość, to sztuka, której musimy się uczyć przez całe życie. Miłość wymaga wiedzy i wysiłku. Zgadzam się absolutnie. Nie przychodzi i nie zostaje tak łatwo, jak mogłoby się wydawać. Z uwagi na to, że przez wiele osób jest postrzegana jako podstawowe źródło szczęścia i spełnienia w życiu, jako jego sens, nie można się spodziewać, że doświadczymy tych wszystkich cudowności i błogosławieństw bez starań i pracy. Mimo, że Erick Fromm pisał w dość odległych, współczesnych sobie, czasach, wydaje mi się, że książka jest wciąż aktualna i bardzo wiele wnosi. Błędy, które wymienił Fromm to: skupianie się na zdobywaniu uczucia, na byciu kochanym, zamiast na tym, aby dawać miłość drugiej osobie; przekonanie, że miłość sama w sobie jest prosta, a najtrudniej znaleźć odpowiednią dla nas osobę i skupianie się na wyborze idealnie dopasowanej do nas „drugiej połówki”; oraz mylenie początkowego zauroczenia z prawdziwym uczuciem, które dopiero nadejdzie z czasem i polega na czymś zupełnie innym niż początkowe etapy związku. Zastanawiając się nad tym, wydaje mi się, że ta roszczeniowa postawa jest aktualna. Na pewno nie jest to reguła, zależy od wielu czynników, ale biorąc pod uwagę ogólne podejście do tematu związków i miłości, jestem skłonna uznać, że błędy zauważane przez Fromma w połowie poprzedniego wieku, to całkiem aktualne błędy. O ile są błędami, bo to tylko założenia.

Fakt, że ludzie bardziej skupiają się na byciu kochanym, niż dawaniu miłości wynika z egoistycznych pobudek, całkowicie naturalnych. Fromm zauważa, że ludzie starają się na różne sposoby przykuwać uwagę i podkreślać swoje atuty osoby atrakcyjnej pod względem zawierania związku, zamiast rozwijać w sobie umiejętność kochania drugiego człowieka. Chcemy czuć się wyjątkowo, zaopiekowani, ważni i bezpieczni. Jeżeli to jedyny powód, dla którego chcemy się wiązać, to mamy do czynienia z postawą narcystyczną, osoba taka nie będzie chciała dostosować się i współpracować dla dobra obojga w relacji, będzie skupiona na sobie. Wydaje mi się, że obopólna troska i chęć otoczenia opieką drugiej osoby wynikają właśnie z miłości, więc od niej należy zacząć. 

Wszyscy szukamy ideału, chcemy zakochać się w perfekcyjnie dopasowanej do nas osobie, ponieważ wydaje nam się, że to rozwiąże wszystkie potencjalne trudności i z kimś, kto jest nam pisany, nie będziemy mieli żadnych kłopotów. Jeżeli coś się nie układa zaczynamy myśleć, że to widocznie nie to, że gdzieś tam czeka na nas ktoś inny, z kim ułożymy sobie życie inaczej, lepiej, prościej… Jeśli się nad tym zastanowić, to faktycznie jest to błąd. Konfikty i problemy w relacjach są nieuniknione, bo często nie wynikają, tylko i wyłącznie, z przyczyn osobowościowych „głównych bohaterów”. W życiu napotykamy na różne trudności, z którymi radzimy sobie w zupełnie odmienny sposób, lub czasami sobie, po prostu, nie radzimy. Bycie w związku to codzienna praca. Według Fromma, nie polega to na wyborze idealnej osoby, ale na wkładaniu wysiłku i pracy oraz nauce przez całe życie jak radzić sobie z kłopotami, które razem, prędzej czy później, przyjdzie nam przezwyciężyć. Łatwiej jest poddać się i pójść dalej, by zwyczajnie nie męczyć się wzajemnie i poszukać szczęścia gdzieś indziej. Ale czy to szczęście, razem z pojawiającymi się trudnościami, nie pochodzą z naszego wnętrza? Piszę ogólnie, czysto hipotetycznie i nie mogę odnieść się do całej palety przypadków, w których zasada ta może nie mieć zastosowania, ale zastanawiając się nad tym jak wygląda życie dwojga ludzi, z jego naturalnymi wzlotami i upadkami, można śmiało stwierdzić, że są one obecne w każdej relacji. Po zakończeniu jednej, pojawią się w kolejnej, stąd podejście Fromma, aby uczyć się miłości i przezwyciężać trudności, zamiast ich unikać, co nie prowadzi do rozwiązania problemu.

Ostatni wspomniany „błąd” nie wymaga wyjaśnienia, prawda? Wszyscy doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że początek związku, fascynacja nowo poznaną osobą, sielanka i idealizowanie, to piękny czas, który przeminie, aby nastała zupełnie nowa jakość – stan równie piękny i szczęśliwy – stabilizacja, akceptacja i miłość – czas na prawdziwą sztukę kochania. 

Obejrzałam niedawno odcinek 4 sezonu Black Mirror, serialu science-fiction, w którym przedstawiono wizję nowoczesnej, wysoce „inteligentnej” technologii, która nie dość, że łączy ludzi w pary wybierając odpowiedniego dla nich partnera, pośredniczy w zapoznaniu i rejestruje przebieg związku, wszystkiego, co się pomiędzy ludźmi dzieje, to na samym końcu ma połączyć użytkownika z osobą na całe życie (na podstawie osobowości i reakcji na różnego typu sytuacje w poprzednich związkach – stąd owo wystawianie na próby w kolejnych narzucanych i aranżowanych związkach). Polegało to na tym, że wszystkie zawierane poprzez aplikację związki miały z góry określoną datę zakończenia. Ludzie spotykali się i od razu wiedzieli, ile czasu ze sobą spędzą. Pobudziło mnie to do refleksji. Jako, że koncepcja serialu  jest taka, aby uwidocznić zagrożenia, jakie płyną z racji rozwijania nowoczesnych technologii i uzależniania się od nich w społeczeństwie, twórcy tego odcinka chcieli zapewne pokazać, jak negatywnie może wpłynąć na nas zdejmowanie z siebie odpowiedzialności za przebieg relacji. Jasne, sam pomysł wydaje się absurdalny, ale z drugiej strony wiedza na temat tego, ile czasu mamy spędzić z drugą osobą wydała się niezwykle pociągająca. Pomyślałam: jakie to ułatwienie...! Oczywiście, ma to swoje plusy i minusy, ale na pewno zdejmuje ciężar odpowiedzialności i podejmowania trudnych decyzji, co nie brzmi jak świat dorosłych 😊

Pomyślałam, że to bardzo wygodna koncepcja, ale jakie mogłyby być jej psychologiczne następstwa? Jeżeli wiemy, że spędzimy z kimś tylko kilka dni, czy tygodni, nasze oczekiwania nie urastają do trudnych do sprostania rozmiarów. Jesteśmy w stanie wybaczyć błędy i korzystać z danego nam czasu, aby dobrze się bawić. Zdajemy sobie sprawę z tego, że nie musimy z daną osobą układać sobie życia, nie próbujemy jej zmieniać, nie postrzegamy jej przez pryzmat dopasowania do naszego stylu życia itd. Co w innym przypadku? Jeżeli dostajemy informację, że z TĄ OSOBĄ spędzimy całe pozostałe nam życie – nie mamy wyboru. Musimy zaakceptować tego człowieka i wypracować porozumienie, ponieważ... spędzimy z tą osobą resztę naszego życia - jedynego. W rzeczywistości, mamy wybór. Uff! Na szczęście nikt już za nas w obecnych czasach nie podejmuje takich decyzji. Ale jakie są tego następstwa?

Zostawiam Was z walentynkową refleksją na ten temat :)

Pozwolę sobie na tylko jedną sugestię, co do słuszności której, jestem ŚWIĘCIE PRZEKONANA: 


Przytulajcie swoich bliskich! Nie tylko od święta 😉

Słodkiego święta zakochanych,
Marianna Urbanek

~ Praga, Fot. M. Urbanek

You May Also Like

2 komentarze

  1. Bardzo fajnie napisany artykuł. Jestem pod wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ogólnie jeśli chodzi o same kwestie związane z psychologią to ja właśnie jestem zdania, że warto jest przede wszystkim wiedzieć do kogo się udać. Zachęcam na pewno do korzystania z oferty https://psycholog-ms.pl/zakres-pomocy/ i jak dla mnie te sprawy są niezwykle ważne.

    OdpowiedzUsuń