Sztuka kochania
Zbliżały się Walentynki, więc chciałam
napisać tekst o miłości z perspektywy psychologii, ale miałam co do tego
pomysłu obiekcje, bo nie uważam się za osobę kompetentną w temacie. Mimo
własnych doświadczeń życiowych, jestem zdania, że o miłości może wypowiedzieć
się moja ukochana Babcia, która po latach wdowieństwa wciąż rozmawia z
podobizną Dziadka ze zdjęcia ślubnego, czy Rodzice, którzy spędzili ze sobą
przeszło 35 lat. Z uwagi na swój wiek, wolę się nie wymądrzać 😉
Wydaje mi się również, że miłość jest
zjawiskiem, które najlepiej oglądać z perspektywy czasu (oczywiście nie
zapominając o pielęgnowaniu jej na co dzień!). Jestem niezmiernie ciekawa czy miłość,
to jedno uczucie na całe życie, czy może można kochać, a potem przestać, by
pokochać kogoś innego? Bardziej, mniej, inaczej… a może jednak nie? Może tylko
raz w życiu jesteśmy w stanie przeżyć prawdziwą miłość? Każdy zapewne dowie się
o tym w swoim czasie. Jednak to pytanie nurtuje mnie od dawna. I nie wiem, czy
da się to naprawdę określić, bo jak to w psychologii lubimy mówić – TO ZALEŻY. To
na pewno kwestia indywidualna, ale dużą wagę może odgrywać również perspektywa.
Na początku każda relacja jest niezwykle intensywna, wydzielają się odpowiednie
dla tego stanu hormony i jesteśmy zakochani,
pod wpływem tego, możemy oceniać aktualną relację jako bardziej intensywną niż
poprzednia… Czy jesteśmy w stanie ocenić to, w takim razie, z biegiem czasu? Myślę,
że tak. Wystarczy cierpliwość i odpowiedź sama przyjdzie, prędzej czy później,
bez względu na to czy jesteśmy w relacji, czy nie.
Tego,
że miłość wymaga cierpliwości, nie da się podważyć. Potrzeba cierpliwości, aby miłość się
narodziła, dojrzewała pomiędzy dwojgiem ludzi oraz do tego, aby podtrzymywać
uczucie w czasie trwania związku. Potrzebne jest także mnóstwo cierpliwości
wobec drugiej osoby, wobec tego, że jest inna niż my, inaczej myśli, czego
innego chce i potrzebuje, a także zmienia się z biegiem czasu. Nikt nas na to
nie przygotował. Tego jak traktować ukochaną osobą nauczyli nas rodzice,
poprzez modelowanie i obserwację wpoiliśmy sobie podstawy schematów zachowań
wobec partnera. To oczywiście dużo bardziej skomplikowany proces, ale
chciałabym zaznaczyć, że miłości nauczyli nas bliscy (bądź nadal mogą nas jej
uczyć w dorosłym życiu), osoby znaczące miały wpływ na to, jak wyglądają nasze
aktualne relacje. Zazwyczaj mówi się, że miłość wymaga szacunku i
wyrozumiałości. Ale czy nie wymaga tego każda relacja interpersonalna?
Każda relacja z drugim człowiekiem, bez
względu na stopień zażyłości i bliskości, wymaga od nas wyjścia poza ramy
naszego egocentryzmu i spojrzenia na drugiego człowieka, aby zobaczyć go takim,
jakim jest, zauważyć czego potrzebuje, wysłuchać tego, co ma do powiedzenia i,
w przypadku miłości, właśnie takiego pokochać – wspaniałego, wartościowego, ale niedoskonałego. To bardzo trudne zadanie,
wydaje mi się, że prostych tematów jeszcze na tym blogu nie miałam okazji (a
może nie będę miała) poruszyć… Myślę, że to właśnie jest tak fascynujące w
ludziach i łączących ich relacjach interpersonalnych, ale też przysparza nam
wielu kłopotów ze względu na poziom skomplikowania (którego sami jesteśmy przyczyną).
Dlatego, miłość wymaga nauki,
zarówno wiedzy ogólnej w temacie, jak i nauki w obrębie konkretnej relacji tworzonej
przez dwie indywidualne jednostki, co zapewne na początku, w fazie fascynacji, może
nie wydawać się oczywiste. Zawierając związek, ludzie uczą się na nowo siebie,
uczą się drugiej osoby, uczą się, po
prostu, kochać. Odnajdują się w nowych sytuacjach i uczą się swoich
wzajemnych reakcji. Tylko od nich zależy, jak długo i skutecznie będą inwestowali
czas i energię, aby o tę miłość zadbać.
Erick Fromm opisał kiedyś (w latach 50.
XX wieku), błędy, które popełniają ludzie w swoim podejściu do miłości. Według
Fromma miłość, to sztuka, której musimy się uczyć przez całe życie. Miłość wymaga wiedzy i wysiłku. Zgadzam
się absolutnie. Nie przychodzi i nie zostaje tak łatwo, jak mogłoby się wydawać.
Z uwagi na to, że przez wiele osób jest postrzegana jako podstawowe źródło
szczęścia i spełnienia w życiu, jako jego sens, nie można się spodziewać, że
doświadczymy tych wszystkich cudowności i błogosławieństw bez starań i pracy.
Mimo, że Erick Fromm pisał w dość odległych, współczesnych sobie, czasach,
wydaje mi się, że książka jest wciąż aktualna i bardzo wiele wnosi. Błędy,
które wymienił Fromm to: skupianie się na zdobywaniu uczucia, na byciu
kochanym, zamiast na tym, aby dawać miłość drugiej osobie; przekonanie, że
miłość sama w sobie jest prosta, a najtrudniej znaleźć odpowiednią dla nas
osobę i skupianie się na wyborze idealnie dopasowanej do nas „drugiej połówki”;
oraz mylenie początkowego zauroczenia z prawdziwym uczuciem, które dopiero
nadejdzie z czasem i polega na czymś zupełnie innym niż początkowe etapy
związku. Zastanawiając się nad tym, wydaje mi się, że ta roszczeniowa postawa
jest aktualna. Na pewno nie jest to reguła, zależy od wielu czynników, ale
biorąc pod uwagę ogólne podejście do tematu związków i miłości, jestem skłonna
uznać, że błędy zauważane przez Fromma w połowie poprzedniego wieku, to całkiem
aktualne błędy. O ile są błędami, bo to tylko założenia.
Fakt, że ludzie bardziej skupiają się na
byciu kochanym, niż dawaniu miłości wynika z egoistycznych pobudek, całkowicie
naturalnych. Fromm zauważa, że ludzie starają się na różne sposoby przykuwać
uwagę i podkreślać swoje atuty osoby atrakcyjnej pod względem zawierania
związku, zamiast rozwijać w sobie umiejętność kochania drugiego człowieka. Chcemy
czuć się wyjątkowo, zaopiekowani, ważni i bezpieczni. Jeżeli to jedyny powód,
dla którego chcemy się wiązać, to mamy do czynienia z postawą narcystyczną,
osoba taka nie będzie chciała dostosować się i współpracować dla dobra obojga
w relacji, będzie skupiona na sobie. Wydaje mi się, że obopólna troska i chęć
otoczenia opieką drugiej osoby wynikają właśnie z miłości, więc od niej należy
zacząć.
Wszyscy szukamy ideału, chcemy zakochać
się w perfekcyjnie dopasowanej do nas osobie, ponieważ wydaje nam się, że to
rozwiąże wszystkie potencjalne trudności i z kimś, kto jest nam pisany, nie
będziemy mieli żadnych kłopotów. Jeżeli coś się nie układa zaczynamy myśleć, że
to widocznie nie to, że gdzieś tam czeka na nas ktoś inny, z kim ułożymy sobie
życie inaczej, lepiej, prościej… Jeśli się nad tym zastanowić, to faktycznie
jest to błąd. Konfikty i problemy w relacjach są nieuniknione, bo często nie
wynikają, tylko i wyłącznie, z przyczyn osobowościowych „głównych bohaterów”. W
życiu napotykamy na różne trudności, z którymi radzimy sobie w zupełnie
odmienny sposób, lub czasami sobie, po prostu, nie radzimy. Bycie w związku to codzienna praca.
Według Fromma, nie polega to na wyborze idealnej osoby, ale na wkładaniu
wysiłku i pracy oraz nauce przez całe życie jak radzić sobie z kłopotami, które
razem, prędzej czy później, przyjdzie nam przezwyciężyć. Łatwiej jest poddać
się i pójść dalej, by zwyczajnie nie męczyć się wzajemnie i poszukać szczęścia
gdzieś indziej. Ale czy to szczęście,
razem z pojawiającymi się trudnościami, nie pochodzą z naszego wnętrza?
Piszę ogólnie, czysto hipotetycznie i nie mogę odnieść się do całej palety
przypadków, w których zasada ta może nie mieć zastosowania, ale zastanawiając
się nad tym jak wygląda życie dwojga ludzi, z jego naturalnymi wzlotami i
upadkami, można śmiało stwierdzić, że są one obecne w każdej relacji. Po
zakończeniu jednej, pojawią się w kolejnej, stąd podejście Fromma, aby uczyć
się miłości i przezwyciężać trudności, zamiast ich unikać, co nie prowadzi do
rozwiązania problemu.
Ostatni wspomniany „błąd” nie wymaga
wyjaśnienia, prawda? Wszyscy doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że początek
związku, fascynacja nowo poznaną osobą, sielanka i idealizowanie, to piękny
czas, który przeminie, aby nastała zupełnie nowa jakość – stan równie piękny i
szczęśliwy – stabilizacja, akceptacja i miłość – czas na prawdziwą sztukę
kochania.
Obejrzałam niedawno odcinek 4 sezonu
Black Mirror, serialu science-fiction, w którym przedstawiono wizję
nowoczesnej, wysoce „inteligentnej” technologii, która nie dość, że łączy ludzi
w pary wybierając odpowiedniego dla nich partnera, pośredniczy w zapoznaniu i
rejestruje przebieg związku, wszystkiego, co się pomiędzy ludźmi dzieje, to na
samym końcu ma połączyć użytkownika z osobą na całe życie (na podstawie
osobowości i reakcji na różnego typu sytuacje w poprzednich związkach – stąd owo
wystawianie na próby w kolejnych narzucanych i aranżowanych związkach). Polegało
to na tym, że wszystkie zawierane poprzez aplikację związki miały z góry
określoną datę zakończenia. Ludzie spotykali się i od razu wiedzieli, ile czasu
ze sobą spędzą. Pobudziło mnie to do refleksji. Jako, że koncepcja serialu
jest taka, aby uwidocznić zagrożenia, jakie płyną z racji rozwijania
nowoczesnych technologii i uzależniania się od nich w społeczeństwie, twórcy tego
odcinka chcieli zapewne pokazać, jak negatywnie może wpłynąć na nas zdejmowanie
z siebie odpowiedzialności za przebieg relacji. Jasne, sam pomysł wydaje się
absurdalny, ale z drugiej strony wiedza na temat tego, ile czasu mamy spędzić z
drugą osobą wydała się niezwykle pociągająca. Pomyślałam: jakie to
ułatwienie...! Oczywiście, ma to swoje plusy i minusy, ale na pewno zdejmuje
ciężar odpowiedzialności i podejmowania trudnych decyzji, co nie brzmi jak
świat dorosłych 😊
Pomyślałam, że to bardzo wygodna
koncepcja, ale jakie mogłyby być jej psychologiczne następstwa? Jeżeli wiemy,
że spędzimy z kimś tylko kilka dni, czy tygodni, nasze oczekiwania nie urastają
do trudnych do sprostania rozmiarów. Jesteśmy w stanie wybaczyć błędy i
korzystać z danego nam czasu, aby dobrze się bawić. Zdajemy sobie sprawę z
tego, że nie musimy z daną osobą układać sobie życia, nie próbujemy jej
zmieniać, nie postrzegamy jej przez pryzmat dopasowania do naszego stylu życia
itd. Co w innym przypadku? Jeżeli dostajemy informację, że z TĄ OSOBĄ spędzimy
całe pozostałe nam życie – nie mamy wyboru. Musimy zaakceptować tego człowieka
i wypracować porozumienie, ponieważ... spędzimy z tą osobą resztę naszego życia
- jedynego. W rzeczywistości, mamy wybór. Uff! Na szczęście nikt już za nas w
obecnych czasach nie podejmuje takich decyzji. Ale jakie są tego następstwa?
Zostawiam
Was z walentynkową refleksją na ten temat :)
Pozwolę
sobie na tylko jedną sugestię, co do słuszności której, jestem ŚWIĘCIE PRZEKONANA:
Przytulajcie
swoich bliskich! Nie tylko od święta 😉
Słodkiego
święta zakochanych,
Marianna
Urbanek
~ Praga, Fot. M. Urbanek
~ Praga, Fot. M. Urbanek
2 komentarze
Bardzo fajnie napisany artykuł. Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńOgólnie jeśli chodzi o same kwestie związane z psychologią to ja właśnie jestem zdania, że warto jest przede wszystkim wiedzieć do kogo się udać. Zachęcam na pewno do korzystania z oferty https://psycholog-ms.pl/zakres-pomocy/ i jak dla mnie te sprawy są niezwykle ważne.
OdpowiedzUsuń