Miłość własna
Miłość do siebie samego kojarzy(ła?) się z narcyzmem i egoizmem – pejoratywnymi pojęciami wiążącymi się raczej z przedkładaniem własnego dobra nad dobro innych osób. Jednak miłość własna to swoista podstawa fenomenu miłości w ogóle. Nie bez przyczyny pośród dziesięciu przykazań bożych mamy „Kochaj bliźniego swego jak siebie samego”. Co, według mojej interpretacji, implikuje istnienie miłości do swojej osoby, która pojawia się w rozwoju jako pierwsza. Dopiero na jej podstawie rozwijamy to uczucie i możemy roztaczać na innych wokół siebie. Dlaczego?
Miłość własna jest podstawą
zdrowia psychicznego. Dbanie o własne
dobro i swój, szeroko rozumiany, komfort, życie w zgodzie ze swoimi osobistymi
wartościami oraz nieignorowanie własnych potrzeb pozwalają nam utrzymywać dobre
samopoczucie, pozytywną samoocenę, pewność siebie oraz rozwijać osobowość. Prawdopodobnie
pierwszym psychologiem, który spojrzał na miłość własną w sposób pozytywny i
zdefiniował ją jako konieczność, był Erich Fromm, dla którego self-love oznaczało troskę o siebie i pełną
odpowiedzialność za swoją osobę. Jako pierwszy (E.F.) propagował również pogląd
głoszący, że aby prawdziwie pokochać bliźniego, należy najpierw pokochać
siebie, w kontekście znajomości i akceptacji własnej osoby.
Co tak naprawdę znaczy kochać
siebie? W skład tej miłości wchodzi, między innymi, samoświadomość, a więc
znajomość swojej osobowości, swojego potencjału, wad i zalet* oraz myśli,
opinii i potrzeb – a co
najważniejsze – życie w zgodzie z nimi. Ponadto, cierpliwość dla samego siebie
i popełnianych przez nas, co jakiś czas, błędów. Wszystkim nam zdarzają się wpadki i potknięcia, i - tak jak wybaczamy je
innym - powinniśmy również wybaczać owe błędy sobie.
Wspomniałam już, ale powtórzę
po raz kolejny, jak ważna jest wewnętrzna komunikacja. To jak odnosimy się do
siebie w dialogu wewnętrznym, jak o sobie myślimy i jakimi epitetami się
określamy kreuje naszą wewnętrzną rzeczywistość, a co za tym idzie – odbija się
na naszych zachowaniach, naszej osobowości (jej widocznych desygnatach) oraz
tym, jak funkcjonujemy w otaczającym nas świecie. Jeżeli traktujemy się
łagodnie i nie karcimy za popełniane błędy, mówiąc do siebie w nacechowany
negatywnymi emocjami sposób oraz nie oceniamy się negatywnie na podstawie
potknięć, które się nam zdarzają – nie będziemy podburzać swojej samooceny.
Takie sabotażowe działania wpływają na nasze nastawienie względem pojawiających
się trudności, czy codziennych zadań do wykonania oraz nastawienia względem
życia w ogóle. Osoby z niską samooceną
będą niżej oceniały swoje szanse na wykonanie zadania, czy poradzenie sobie w
nowej sytuacji, a co za tym idzie – będą wypadały gorzej, często tylko z
powodu braku wiary we własne możliwości, co rodzi się w naszej głowie, gdy
postrzegamy się jako nieudaczników i skupiamy się na własnych porażkach,
zamiast pozytywnie patrzeć w przyszłość i wysoko oceniać własne możliwości.
Pozytywne afirmacje, czy zwyczajna wiara w siebie, poparta wyrozumiałością i
życzliwością skierowaną wobec własnej osoby dają szansę podchodzić do
oczekiwanych, potencjalnych kłopotów, czy wyzwań z entuzjazmem i siłą, która
pomaga stawiać czoła ich wymaganiom.
Kilka miesięcy temu wyczytałam
i zapamiętałam trwale pewne istotne i bardzo mądre zdanie, które brzmiało
mniej, więcej tak, że wszystkie
zaburzenia i problemy psychiczne zaczynają się od dialogu wewnętrznego. To,
jak traktujemy siebie, odgrywa olbrzymią rolę w tym, jak postrzegamy swoją
rzeczywistość, na jakich aspektach sytuacji się skupiamy, jak reagujemy na
otoczenie i jak jesteśmy w stanie poradzić sobie ze wszystkim, czego przychodzi
nam doświadczać. Pozytywna samoocena wiąże się z dobrym samopoczuciem, wysokim
poziomem jakości i satysfakcji z własnego życia, przeświadczeniem
(umiejętnością zauważenia) o własnych zasobach, rodzi pozytywne emocje, pozwala postrzegać otaczający nas świat
jako przyjazny i niezagrażający (co przyczynia się do jego eksploracji i
podejmowania wyzwań), elastycznością w rozwiązywaniu trudnych zadań oraz niższym
odsetkiem zachorowań na schorzenia psychosomatyczne. Dlatego, warto pracować nad
tym, jak postrzegamy samych siebie. Bądźmy dla siebie wyrozumiali i
dobroduszni. Jesteśmy dla siebie
najważniejszymi jednostkami, prawda? Nasze zdrowie, dobre samopoczucie i
nastrój, to podstawa naszego istnienia. Tylko wtedy będziemy mogli obdarzać
miłością innych, kiedy zaznamy jej sami wobec siebie. Jak to się mówi: z pustego i Salomon nie naleje…
Pojęcie miłości własnej (self-love) jest często utożsamiane z
pojęciem troski o siebie (self-care).
Co jest słuszne, ponieważ troska o własne dobro to składowa miłości wobec samego
siebie. Troska o własne dobro powinna wystąpić, gdy kochamy siebie i traktujemy
swoją osobę z szacunkiem, którym obdarzamy inne kochane przez nas osoby. Opieka
nad innymi zdaje się nam być naturalnym procesem i wynikiem odpowiedzialności
za czyjeś dobro, podczas gdy zapominamy o sobie! Należy zacząć od siebie, bo tylko zdrowi, pełni siły i energii,
będziemy w stanie zająć się bliskimi nam osobami, prawda? W ramach self-care warto poznawać siebie i obserwować
nasze uczucia, emocje i stany naszego ciała; dbać o dobry, wysokiej jakości sen
i odpoczynek; zwracać uwagę na sposób odżywiania i dbać o zdrową dietę; uprawiać
sport; dbać o relacje interpersonalne i wsparcie społeczne oraz wiele innych,
wydawałoby się naturalnych, czynności, które są podstawą dbania o nasze zdrowie
i komfort psychiczny.
Łagodne traktowanie własnej
osoby, wynikające z miłości jaką siebie darzymy, jest widoczne na zewnątrz. Życzliwość wobec siebie rozprzestrzenia się
także na innych. Lepsze zrozumienie własnej osoby oraz przyczyn swojego
zachowania i pojawiających się w nas emocji rozwijają empatię, która pomaga w
nawiązywaniu interakcji społecznych i rozwijaniu więzi interpersonalnych.
Łatwiej nam zrozumieć innych i pomagać im w potrzebie, gdy wiemy jak reagujemy
w podobnych sytuacjach i czego wtedy potrzebujemy.
Miłość
własna to nie cel sam w sobie, lecz codzienna praktyka, która przynosi dojrzałe
owoce. Przebywamy ze sobą bezustannie, często przychodzi nam być
skazanym tylko na własne towarzystwo, to wystarczający powód, aby siebie
polubić, pokochać 😊 Dać sobie szansę, poznać siebie i korzystać z unikalnego połączenia
cech, które posiadamy, bo nie ma drugiego takiego człowieka na świecie.
Jakkolwiek to brzmi – wszyscy jesteśmy wyjątkowi. Każdy człowiek stanowi efekt interakcji
cech osobowości, swoich doświadczeń życiowych, warunków środowiskowych, w
których przyszło nam BYĆ, wyrobionych na tej podstawie opinii i wielu, wielu
innych, ważnych czynników, które nas ukształtowały. Poznając siebie mamy szansę określić swój własny potencjał, co pozwoli
sprawniej korzystać ze swoich, szerokich możliwości.
Miłość własna to kolebka
pozytywnych uczuć, którymi możemy obdarzać innych, bliskich nam ludzi. Rozwijajmy swoją sztukę kochania poprzez
miłość do siebie samego.
Pozdrawiam,
Marianna Urbanek
*Jestem przeciwnikiem tej dychotomizacji
– podziału osobowości na wady i zalety. Uważam, że mamy, po prostu, charakter,
na który składają się określone cechy, które w pewnych sytuacjach dają nam
przewagę, a w innych sprawiają różnego rodzaju trudności (niekoniecznie nie
do przeskoczenia). Czy perfekcjonizm jest wadą? To zależy od okoliczności i
aktualnych celów osoby. Przy nauce nowej czynności może nią być – kiedy zamiast
doceniać drobne postępy, skupiamy się bardziej na wciąż widocznych
niedoskonałościach. Jednak przy szlifowaniu mistrzostwa, kiedy nie będziemy
spoczywać na laurach, tylko dążyć do maksymalnego wykorzystania swojego
potencjału – będzie cechą pożądaną. Lenistwo? Kiedy wciąż odkładamy w czasie
wykonanie ciążącego nad nami zadania jest ono wadą, ale gdy w końcu należy wypocząć
na urlopie – sprawdza się idealnie! Dlatego unikam podziału osobowości na
zalety i wady – wszystkie posiadane
cechy są częścią nas i należy je zaakceptować, docenić i umiejętnie wykorzystać
dla osiągnięcia własnych celów oraz w procesie samorozwoju, a także podczas
radzenia sobie z „szarą codziennością”.
~ El Nido, Fot. M. Urbanek
0 komentarze