Obsługiwane przez usługę Blogger.

Strata

by - września 25, 2019



Dzisiaj chciałabym napisać o stracie. W sumie nie dzisiaj, ale od kilku tygodni noszę się z tym zamiarem i wciąż to odkładam na później... Strata - czym ona jest i dlaczego tak nas przeraża? Nie lubimy zmian, wyprowadzają nas z równowagi i wypychają z bezpiecznej strefy komfortu. Poza tym, słowo strata kojarzy się z nieodwracalnym, nieodwołalnym zniknięciem czegoś lub kogoś z naszego życia. Często obawiamy się ryzyka związanego ze stratą, ponieważ utrata czegoś bezpowrotnie pozbawia nas poczucia stabilizacji, poczucia bezpieczeństwa, uruchamia w nas strach, tęsknotę, wątpliwości. Mi, osobiście, strata kojarzy się ze zmianą, a więc może być rozwojowa, jeżeli zaakceptujemy związane z nią ryzyko i nieodłączne konsekwencje. Nie wszystkie straty mogą mieć dla nas pozytywne skutki. Najtrudniejszą do oswojenia i zaakceptowania stratą jest utrata bliskiej osoby, śmierć, na którą nie mamy żadnego wpływu. Jednak jest to jedno z wielu trudnych doświadczeń, które jest nam w życiu pisane przeżyć. Chcąc, nie chcąc z tą stratą również będziemy się w życiu zmagać.

Jakich jeszcze strat możemy doświadczyć? Również nieodwracalnych, takich jak: wchodzenie w dorosłość wiążące się z utratą beztroskiego dzieciństwa, utrata wolności i poczucia kontroli nad czasem, gdy pojawiają się w naszym życiu dzieci, zakończenie związku, nawet bardzo dla nas trudnego, wiąże się z utratą przewidywalności, a co za tym idzie - poczucia bezpieczeństwa (ten schemat odnosi się do wielu trudnych dla nas sytuacji życiowych, które wbrew pozorom są dla nas łatwiejsze do zniesienia niż zmiana, ponieważ już je znamy i wiemy jak - nauczyliśmy się w nich funkcjonować), ten przykład przywodzi mi na myśl korzyści związane z chorowaniem - osoby przewlekle chore, uzależnione czerpią różnego rodzaju wymierne korzyści z trwania w danym stanie i wyzdrowienie wiąże się z utratą niektórych przywilejów. Wiele pozytywnych i pożądanych zmian w naszym życiu wiąże się nierozerwalnie z jakąś stratą, czasem sobie to uświadamiamy, czasem nie. Wszyscy mamy jakieś doświadczenia związane ze stratą i różnie sobie z nią radzimy.

Od czego to może zależeć? Jak zwykle, od bardzo wielu czynników. Naszych osobistych doświadczeń, wypracowanych mechanizmów obronnych, temperamentu, osobistych przekonań i wierzeń, systemu wartości, priorytetów, tolerancji na zmianę, nawyków, planów, siatki społecznej dostarczającej wsparcie i tak dalej, i tak dalej... a przede wszystkim przedmiotu straty. Strata stracie nierówna, ale też nasze reakcje na ten sam rodzaj straty będą się między sobą różniły.

Ważne jest zrozumienie i zaakceptowanie sytuacji, w której przyszło nam się znaleźć. Niedawno pisałam o tym, że ta aktualna sytuacja, zazwyczaj, jest efektem naszych działań, czego uświadomienie sobie często ułatwia akceptację zaistniałych warunków, ale także zrozumienie tego, z czym i dlaczego mamy do czynienia. Krótko podsumowując: co miało być, to jest =)

Usłyszałam niedawno proste zdanie, które dało mi (dużo) do myślenia. Dotyczyło ono trudnej walki z uzależnieniem, jej początkowych etapów, kiedy ciało i umysł dają odczuć, że czegoś bardzo brakuje, ale ja odniosłam je do uczuć i emocji, które pojawiają się w nas wszystkich po stracie: "Wydaje nam się, że już ZAWSZE będziemy się tak czuć, nie zdajemy sobie sprawy z tego, że za miesiąc, rok pojawią się w nas inne myśli i odczucia". Bezpośrednio po utracie czegoś/kogoś dla nas ważnego skupiamy się tylko na naszych negatywnych odczuciach, nie myślimy perspektywicznie o tym, że faktycznie "czas leczy rany" i okrutnie, wręcz fizycznie odczuwana przez nas pustka ustąpi miejsca innym, mniej bolesnym doznaniom. Ból sprawia, że niezwykle trudno wytrzymać i cierpliwie czekać na zagojenie "ran".

W literaturze można spotkać nieidealne, lecz w większości przypadków słuszne rozróżnienie kilku faz tzw. radzenia sobie ze stratą. Opiszę je teraz kolejno.
1. Na samym początku pojawia się ZAPRZECZENIE - to pierwsza reakcja na stratę - szok, niedowierzanie, niedopuszczanie do świadomości tragedii, która nas spotkała. Ten etap to czas silnych, negatywnych emocji związanych ze stopniowym uświadamianiem sobie nowej dla nas sytuacji, konfrontacja z nowymi dla nas okolicznościami.
2. Etap drugi to GNIEW - reakcja na poczucie krzywdy, utratę bezpieczeństwa, czy logiczne następstwo sytuacji, która nas spotkała, a której wcale nie chcieliśmy przeżywać. Możemy odczuwać bunt próbując w ten sposób jakoś załagodzić narastające w nas negatywne emocje.
3. Po fazie silnych, negatywnych emocji pojawia się etap zwany TARGOWANIEM. Brzmi dość nieadekwatnie w obliczu starty, ale często pojawiają się w nas myśli, że jeszcze możemy odwrócić bieg zdarzeń, zaczynamy szukać pomysłów na to, co możemy dać w zamian, by odzyskać to, co utracone. Targowanie się przybiera raczej formę negocjacji z samym sobą, poradzenia sobie ze sprzecznymi odczuciami, które nam towarzyszą niż otwartego działania w kierunku "cofnięcia" zdarzeń.
4. Etap czwarty nazywa się DEPRESJĄ - odnosi się do potocznego znaczenia tego słowa, a więc powolne docieranie aktualnego stanu do naszej świadomości rodzi adekwatne uczucia głębokiego smutku, żalu i fizycznych objawów towarzyszących depresji, a więc zaburzenia snu, zaburzenia łaknienia i fizyczny ból np. brzucha.
5. Ostatni, kluczowy etap radzenia sobie ze stratą to AKCEPTACJA - to do niej dążymy przez wszystkie poprzednie etapy. W tej fazie jesteśmy pogodzeni z sytuacją, przeszliśmy już przez bunt i smutek, zaczynamy układać sobie życie zgodnie z zaistniałymi w nim nowymi warunkami - następuje adaptacja do zmiany.

Nie wszyscy będziemy proces adaptowania się do zmian przechodzili w ten sam sposób, niektóre straty nie będą wymagały przejścia wszystkich etapów, niekiedy my nie będziemy ich wszystkich potrzebowali by, przysłowiowo - pójść dalej. Warto jednak poznać ten schemat, by zrozumieć, co się z nami, wielokrotnie, dzieje. Często nie rozumiemy skąd w nas pewne odczucia/emocje, takie jak np. złość jako reakcja na utratę bliskiej osoby. Przytoczone etapy mogą to w jakiś sposób wyjaśnić.

"Oto paradoks straty: jak coś, czego już nie ma, tak bardzo może nam ciążyć?"

Pozdrawiam,
Marianna Urbanek

Cytat pochodzi z książki Jodi Picoult "To, co zostało".


~ Sędziszowa, Fot. M. Urbanek
 

You May Also Like

0 komentarze