Obsługiwane przez usługę Blogger.

Wypełnione kalendarze

by - października 21, 2020




W ostatnim czasie naszła mnie refleksja nad, zauważalną przeze mnie, potrzebą spożytkowania czasu. Wewnętrznego przymusu, który odczuwamy; przymusu do wykonywania czynności, jednocześnie uznając czas, w którym nie robimy czegoś produktywnego za stracony. "Wypełnione kalendarze" są dla mnie metaforą tego przymusu - permanentnej aktywności fizycznej lub umysłowej, która sprawia, że jesteśmy w "formie".
Jakiś czas temu, w tekście nt. działania, zachęcałam do podejmowania aktywności wymieniając liczne korzyści, jakie dzięki niej zyskujemy. Nadal się z tym zgadzam, jestem fanem aktywnego odpoczynku i spędzania czasu wolnego, jednak moja refleksja poniosła mnie, tym razem, w zupełnie inną stronę... 

Być może za sprawą własnego rozwoju, zgłębiania pracy nad schematami w psychoterapii poznawczo-behawioralnej, gdzie pewne wzorce działania, które wypracowujemy na bazie wczesnych doświadczeń, i które zostają z nami w zmodyfikowanej lub potwierdzonej formie, wpływając na interpretację zdarzeń i nasze reakcje na nie, zaczęłam rozmyślać nad tym wypełnionym kalendarzem jako formą strategii radzenia sobie ze schematami. Schematy, z założenia, w większości są dysfunkcyjne, stąd różne strategie radzenia sobie z tymi trudnymi wzorcami.

Jedną ze strategii radzenia sobie ze schematem jest unikanie. Czy bezustannie zajmując się pracą, rodziną, lub wymiennie przeskakując z pracy do domu i z powrotem, nie poświęcając ani chwili na bezczynność, czegoś unikamy? Myślę, że są tacy, który robią to nawet bezwiednie. Teraz w głowach pojawi się multum usprawiedliwień, że przecież pieniądze nie leżą na ulicy, dzieci wymagają opieki, dom się sam nie posprząta itp. Zgodzę się! Jednak, nadal będę twierdzić, że przymus aktywności, który pcha nas z jednego zadania w drugie, bez chwili do namysłu może być formą unikania. Unikania kontaktu ze sobą, swoimi myślami. Dla wielu z nas bezczynność jest trudna. Ba! Obejrzałam niedawno fragment dokumentu, z którego wynikało, że badania nad aktywnością mózgu dowodzą, że stan nudy jest dla człowieka bodźcem stresującym, który uruchamia mózg do jeszcze bardziej intensywnej pracy - być może szukając bodźców, którymi mógłby się zająć? Jednocześnie produkując nadwyżkę hormonów stresu. Wynika z tego, że nuda to stan niekorzystny, którego należy unikać w ramach dbania o własne zdrowie.

Nie mogę się oprzeć hipotezie, że część z nas unika bezczynności, ponieważ zostajemy wtedy "sam na sam" ze swoimi myślami, a one mogą nie być dla nas przyjemne. Mogą budzić smutek, rozczarowanie, lęk... Kiedy spędzamy czas bezproduktywnie, możemy zacząć czuć się niepotrzebni, bezużyteczni... Jest przed czym uciekać. Jednak, unikanie kontaktu ze sobą na dłuższą metę może być przyczyną trudności emocjonalnych za sprawą niedostrzegania swoich emocji, niedopuszczania ich do głosu, tłumiania, odsuwania od siebie, bądź braku świadomości swoich potrzeb. Unikanie kontaktu ze sobą, jako strategia chroniąca nas przed trudnymi myślami i emocjami, będzie się sprawdzała do momentu, kiedy będziemy zbyt zmęczeni, by dalej wypełniać zadania z listy lub do czasu, gdy coś zmusi nas do zatrzymania się.

Być może początek - proces otwierania się na siebie - będzie trudny, jednak przyniesie wiele korzyści. Będzie to wstęp do rozwoju samoświadomości. Wglądu w swoje uczucia, emocje, preferencje, cechy osobowości i sygnały docierające z ciała. Może się okazać, że do tego zadania potrzebujmy pomocy kogoś z zewnątrz - psychologa lub psychoterapeuty, który poprowadzi nas, znormalizuje nasze obawy lub podkreśli zniekształcenia poznawcze. A, być może, rozpocznie pracę nad schematami :)

Kolejna strategia, którą chciałabym przytoczyć, to kompensacja, czyli robienie czegoś nad wyraz, by przykryć niedoskonałości. Np. osoby, które uważają się za niekompetentne mogą przykładać się do nauki i rozwoju do tego stopnia, że będą wygrywały wszystkie konkursy, do których się zgłoszą, w szkole będą zdobywały najwyższe stopnie i za wszelką cenę udowadniały sobie i innym, że są kompetente, jednocześnie, niestety, nie zmieniając negatywnego zdania na swój temat. Ta strategia wydaje się być pozytywna i przynosić efekty, jednak dla osoby ją stosującej wiąże się z dużym, bardzo obciążającym wysiłkiem, a nakład pracy może nie być wart efektu (ponieważ i tak nie uwierzy w swoje kompetencje).

Przytoczony przykład jest wymowny i dość skrajny. W kontekście wypełnionych kalendarzy pomyślałam, że może być strategią podnoszenia swojego poczucia wartości. Narzucamy sobie wysokie oczekiwania - dużo pracujemy, efektywnie spędzamy czas w ciągu tygodnia. Na weekend mamy plan na równie produktywny czas i wypoczynek. Realizując plan będziemy z siebie zadowoleni, spełnimy swoje oczekiwania, a w ten sposób zbliżymy się do obrazu ja idealnego, co podniesie poczucie własnej wartości i swojej skuteczności. Będzie to działało z korzyścią dla nas do momentu, kiedy niezrealizowanie planu nie zacznie budzić w nas frustracji. Kiedy złoszczę się na siebie, ponieważ np. nie udało mi się wstać w sobotę o 6:00, by w spokoju poćwiczyć, poczytać i przygotować śniadanie dla pozostałych, śpiących domowników - nie działam w zgodzie ze sobą. Tutaj, moim zdaniem, ponownie wkracza brak samoświadomości, ponieważ wraz z nią rozwijamy wobec siebie wyrozumiałość i potrafimy rozpoznać swoje aktualne potrzeby.

Kiedy znam siebie - swoje mocne strony i ograniczenia, obserwuję się w ciągu tygodnia, mam świadomość trudnych emocji, z którymi przyszło mi się zmierzyć przez większość jego dni - potrafię zrozumieć, dlaczego nie mam siły/ochoty na coś, co sobie np. zaplanowałam. Daję sobie przyzwolenie na relaks, na nicnierobienie, czy zrobienie czegoś na mniej niż 100%. To zdrowe, elastyczne podejście. Może się okazać, że lepszym rozwiązaniem niż sprzątanie 150 m2 domu, będzie tym razem spacer po lesie z całą rodziną. - Próbuję ponownie podkreślić, jak ważna jest uważność na siebie.

Obserwuję ludzi, bo to moja praca :) i często doznaję odczucia, że kontakt z samym sobą nie jest powszechnym zjawiskiem. Nie wszyscy dbamy o swoje wnętrza tak, jak tego potrzebujemy. Wynikają z tego różne kłopoty i zaniedbania. 

Cieszę się, kiedy ktoś poświęca sobie czas, by poznać się i dowiedzieć, co się z nim dzieje i dlaczego. Znając siebie, łatwiej nam dojść do przyczyny pojawiających się w nas emocji.

Refleksja nad zabieganiem i przymusem działania, stała się pretekstem do powrotu do często wspominanego przeze mnie tematu samoświadomości, którym chciałabym się szerzej zająć w kolejnym tekście. Tym razem pojawi się on wcześniej niż za 3 miesiące... :)

Pozdrawiam,
Marianna Urbanek


~ Mała Rawka, Bieszczady, Fot. M. Urbanek

You May Also Like

2 komentarze

  1. Wczoraj mój przyjaciel powiedział mi że bardzo dobrze będzie jak wejdę na ten blog. Ja na ten blog wszedłem i jeszcze tu zostanie.

    OdpowiedzUsuń