Obsługiwane przez usługę Blogger.

Lepsze wrogiem dobrego: o różnicach 'z tyłu głowy'

by - lipca 03, 2018


Napisz, proszę, o wyobrażeniu siebie i niespełnianiu swoich wymagań, o tych blokadach, które nas powstrzymują.” – zostałam poproszona o poruszenie kwestii różnic pomiędzy oczekiwaniami wobec siebie, a rzeczywistością, która je weryfikuje, czasem na naszą niekorzyść. Co wtedy? Wydaje mi się, że można do tego tematu podejść od strony teorii rozbieżności ja*, która wyjaśnia wiele rozczarowań, nastrojów depresyjnych i złości, które przeżywamy w związku z obrazem własnej osoby.

Każdy z nas opisuje się, określa i ocenia pod zupełnie innym kątem. W zależności od wieku, zawodu, statusu społecznego, stanu cywilnego i innych, rozmaitych aspektów przybieramy w życiu różne role. Te role zmieniają się w oparciu o te same czynniki, które je determinują. W większości przypadków na danym etapie swojego życia pełnimy kilka różnych ról społecznych. W zasadzie mamy nieskończenie wiele opcji, co do wyboru (choć czasem wcale nie mamy tego wyboru) jaką rolę przychodzi nam spełniać. 26-latek może być jednocześnie synem, ojcem, bratem, pracownikiem społecznym i duszą towarzystwa. 37-latka przyjaciółką, menedżerką, córką i zapaloną podróżniczką itd. W każdej tej roli, a także generalnie – postrzegając siebie jako odrębny byt – mamy różnorodne perspektywy własnej osoby, odmienne od perspektywy i wiedzy innych osób (oraz ich wyobrażeń na nasz czy swój własny temat). Wszyscy mamy całkiem jasno określony obraz tego jacy chcielibyśmy być (ja idealne). Każdy z nas widzi lub wyobraża sobie jak zachowuje się np. idealna żona/idealny mąż. Takimi chcielibyśmy być. Często jednak ten konstrukt różni się od tego jak faktycznie się zachowujemy - jacy jesteśmy (ja realne).

Zauważane różnice są motorem zmiany, pracy nad sobą i rozwoju osobistego. Dają nam energię, by starać się dorównać ideałowi. Tutaj pojawia się jeszcze konstrukt trzeci, a mianowicie – ja powinnościowe – wyobrażenie o tym, jakimi powinniśmy być, by spełniać wymagania roli, którą obecnie pełnimy, czy pełnimy generalnie w życiu. Porównujemy to, kim jesteśmy do zinternalizowanych norm społecznych, które określają jak należy postępować.

Wszystkie te wyobrażenia na temat własnej osoby rozwijają się w nas na przestrzeni życia i doświadczeń, które przychodzi nam przeżywać, wiedzy, którą zdobywamy i wyzwań, przed którymi stajemy. Wszyscy chcemy dawać z siebie jak najwięcej, osiągać jak najwięcej i wzrastać jak najwyżej, codziennie zbliżając się do ideału. To chwalebne i ważne, by mieć aspiracje i nie kwitować niepowodzeń prostym wyjaśnieniem: „taki właśnie jestem, inaczej nie potrafię”, bo to tylko od nas i naszej wewnętrznej siły zależy, co z tym zrobimy. Jednak sztuka polega na dawaniu sobie potrzebnego czasu i szacunku wobec tego, jacy naprawdę jesteśmy. Nie namawiam do porzucenia dążeń i przysłowiowego spoczęcia na laurach, absolutnie nie. Jestem całkowicie przekonana o sile naszego umysłu, o tym, że mocy i energii do działania i wprowadzania pożądanych zmian musimy szukać w sobie.

Jednak często zbyt wysokie wymagania stawiane własnej osobie prowadzą do rozczarowań, smutku i obniżonego poczucia własnej wartości. Spoglądamy na innych, nierzadko wzory naszych idealów i widzimy, że im się udało, a nam wciąż się nie udaje. Tutaj czas na przypomnienie: jesteśmy sobą z konkretnych powodów. Całe nasze życie począwszy od genów, które odziedziczyliśmy, po wszystkie doświadczenia, które przeszliśmy do tej pory, mają wpływ na całokształt ja realnego – tego, kim w chwili obecnej jesteśmy. Nie mieliśmy czyichś zdolności, szans, sposobności. Dlatego tak ważna jest świadomość naszej odrębności, naszej unikalności i, przede wszystkim, naszych zasobów, którymi dysponujemy. W danej chwili jesteśmy w tym miejscu i na tym etapie swojego życia i możemy być tylko świadomi różnic pomiędzy ja realnym, a ja idealnym, czy powinnościowym.

Dzięki tej świadomości, jesteśmy o krok dalej. Mamy szansę powoli (powoli) wprowadzać zmiany, zauważać różnice, które, jako osobiste sukcesy, będą nas motywowały do dalszej pracy i zmniejszać dystans dzielący nas od celu. Myślę, że można to odnieść do wszystkich naszych aspiracji: małych i dużych. Uprawiania sportu, zrzucania zbędnych kilogramów, osiągania sukcesów na polu zawodowym, czy zmieniania/eliminowania niezdrowych nawyków. Porażki będą nas demotywowały i uwypuklały różnice pomiędzy oczekiwaniami a rzeczywistością, ale od naszego nastawienia zależeć będzie, co z tym zrobimy - jak wykorzystamy powstałą energię. A jest to siła, której nie należy ignorować.

Wszyscy te konstrukty posiadamy, nie ma co do tego wątpliwości. Tak jak wspomniałam, odczuwane różnice mogą motywować nas do robienia czegoś lepiej, ale mogą mieć też negatywne konsekwencje. Czy to ja idealne, czy powinnościowe – obraz kreujemy my. Może się zdarzyć, że jesteśmy święcie przekonani, że np. idealna matka to taka, która ma zawsze obiad na stole; bez względu na okoliczności, zmęczenie, chorobę i nastrój. Jeżeli nie spełniamy standardów, które sobie narzucamy, każemy się za niedorównywanie tym wymaganiom i ponosimy wszystkie negatywne konsekwencje psychiczne związane z emocjami, nastrojem i poczuciem własnej wartości, podczas, gdy te standardy, to tylko nasze wyobrażenie idealnej matki (w podanym przykładzie). A pojęcie idealnej matki, jako takie, nie istnieje. Każdy z nas tworzy je sam na własne potrzeby i zgodnie ze swoimi przekonaniami. Stwarzajmy je zatem w zgodzie z rzeczywistością i szacunkiem dla ja realnego.

Często zapominamy, aby brać pod uwagę ograniczenia, z którymi powinniśmy się liczyć w realnym życiu i oceniamy się surowo na podstawie niewypełniania oczekiwań ja powinnościowego, czy idealnego. To duży błąd. Możemy odczuwać wszystkie negatywne konsekwencje stawiania sobie bardzo wysokich wymagań w obliczu przeszkód, na które nie mamy wpływu, a więc nie ponosimy winy za niepowodzenie. W ocenie własnej osoby warto brać pod uwagę warunki, w których przyszło nam egzystować, a nie skazywać się na niskie poczucie wartości bez względu na okoliczności. Wspomniane blokady to prawdopodobnie obniżone poczucie własnej wartości, które rodzi się na podstawie negatywnego obrazu siebie, który kreujemy w swoich umysłach po dokonaniu nieświadomego porówania ja realnego z ja idealnym, które być może jest zbyt wymagające dla naszych obecnych warunków. Warto mieć to na uwadze 😊

Czasami zdarza się, że wysokie standardy jakie narzucamy sobie przy pomocy konstruktów takich jak ja idealne i ja powinnościowe, utrudniają nam relaksowanie się, czerpanie radości z przeżywania danej chwili, naszych drobnych sukcesów (a także tych spektakularnych), czy docenianie swojego wysiłku, jaki wkładamy w funkcjonowanie w życiu codziennym. Ponoć lepsze jest wrogiem dobrego.

Pozdrawiam,
Marianna Urbanek

* Edward Tory Higgins: teoria rozbieżności Ja

~ Praga, Fot. M.Urbanek

You May Also Like

2 komentarze

  1. "sztuka polega na dawaniu sobie potrzebnego czasu i szacunku wobec tego, jacy naprawdę jesteśmy" - czyli zdrowa akceptacja samego siebie. Dużo o tym ostatnio czytam. Lecz odnoszę wrażenie.. że jest ogromna przepaść między akceptacją a wrażeniem akceptacji.
    Pozdrawiam i czekam na kolejne posty !

    OdpowiedzUsuń