Wielozadaniowość
Tzw. multitasking
Często spotykałam się z
postrzeganiem wielozadaniowości jako zalety – pożądanej u pracownika cechy.
Dlaczego?
Trudno mi odpowiedzieć na to
pytanie. Na potrzeby tego tekstu podejrzałam trochę, co ma do powiedzenia na
ten temat Pan Google. Wśród zalet multitaskingu wymieniane są: zwiększona
wydajność, możliwość osiągnięcia różnych celów w krótszym czasie, trenowanie
radzenia sobie z chaosem (?), zapobieganie marnowaniu czasu, zwiększona
produktywność i odporność (!), a także wzmocnienie umiejętności skupienia uwagi
i elastyczność…
Złapałam się za głowę :-)
Ilekroć przeglądałam oferty
pracy i wśród wymagań wobec pracownika, czy jego kwalifikacji, znajdowała się
ta „umiejętność” skręcał mi się żołądek. Zastanawiam
się, w jaki sposób robienie kilku rzeczy jednocześnie lub szybkie przełączanie
się z jednej czynności na drugą ma poprawiać umiejętność skupiania uwagi? I
jak ma pomóc szlifować radzenie sobie z chaosem, który sama generuje?
Tylko w sytuacjach, w których
stawiamy na ilość, a jakość nie ma dla nas znaczenia.
Owszem, robiąc kilka rzeczy na
raz zwiększamy liczbę wykonanych (rozpoczętych…) zadań, czyli wydajność i
produktywność mogą podskoczyć, ale nie sprawia to, że liczba popełnianych
błędów maleje lub, chociażby, pozostaje na takim samym (ludzkim) poziomie.
Przeciwnie.
Miałam okazję pracować w
warunkach olbrzymiej presji czasu, gdzie multitasking (w warunkach idealnych -
nierealnych) był umiejętnością niezbędną – nie udawało się wykonywać wszystkich
obowiązków na czas, nie robiąc lub nie skupiając się na kilku czynnościach równocześnie.
Przeskakiwanie od pracochłonnego raportu z tysiącem danych do rozmowy
telefonicznej odbieranej na czas lub emaila było na porządku dziennym. A rzecz
jasna, w każdej pracy liczy się jakość – presja na wyeliminowanie błędów podnosi
stres i zwiększa frustrację. Symultaniczne
wykonywanie ważnych czynności pod presją czasu nie wpływa korzystnie na jakość
pracy.
Jakie są konsekwencje
wielozadaniowości? (Nie tylko w pracy, ale i w życiu codziennym – w końcu piszę
z perspektywy psychologa, gdzie higiena psychiczna i dbanie o własne dobro są wartościami
nadrzędnymi.)
Przede wszystkim, rozproszenie
uwagi – poświecenie jej kilku czynnościom
jednocześnie, bądź szybkie przełączanie się z jednej na drugą, co zakłada
wielozadaniowość, nie sprzyja koncentracji uwagi. Zwyczajnie tracimy czas
podczas „przeskakiwania” i potrzebujemy kolejnej chwili na odnalezienie się
przy nowym zadaniu (wielokrotne czytanie tekstu, do którego wracamy, sprawdzanie,
gdzie skończyliśmy lub kilkukrotne upewnianie się, czy nie popełniliśmy błędu
zwyczajnie się spiesząc). Przełączanie
uwagi to element poznawczy procesu myślenia, który ma za zadanie angażować
niezależne od siebie procesy przetwarzania informacji – rozmowy, emaile,
czaty i wykresy, cokolwiek. Musimy też mieć na uwadze bardzo pragmatyczne
kwestie, a mianowicie – pojemność pamięci
roboczej jest ograniczona. Jest to miejsce, w którym, informacje potrzebne
do wykonywania bieżących zadań i zapamiętywania nowych informacji są utrzymywane
w aktywnej formie – według pewnych wyników badań (np. Miller, Cowen) mieści się
w niej ok. 8 elementów. Załóżmy na potrzeby tego wywodu, że tyle może w danej
chwili przepracowywać skupiony człowiek - wnioski nasuwają się same :-)
Ponadto, zwyczajnie -
wykonywanie kilku czynności w jednym momencie wiąże się z poczuciem zagubienia
i narastającym stresem. Długotrwały
stres w pracy, czy życiu prywatnym skutkuje frustracją i zmęczeniem (gdyby
tylko…). Nie tego chcemy, prawda?
„Badania pokazują, że
wielozadaniowość wiąże się z obniżeniem kontroli poznawczej i większym
rozkojarzeniem. Często pociąga za sobą obniżony
dobrostan, większy lęk społeczny i depresję – (…) stajemy się mniej
skupieni, dłużej wykonujemy zadanie, a w konsekwencji jakość naszych działań
spada.”*
Pracodawcy wymagający
wielozadaniowości od swoich pracowników popełniają błąd – kreują środowisko
pracy, które utrudnia spostrzegawczość i niszczy kreatywność – kiedy wykonujemy
kilka rzeczy na raz nie myślimy nad nowym sposobem wykonania zadania, tylko pod
presją czasu, korzystamy z „wydeptanych” wcześniej ścieżek – niekoniecznie najefektywniejszych.
Niektórzy pracodawcy jednocześnie oczekują innowacyjności i elastyczności – nie
tędy droga.
Jak skonfrontować te
wymagania, oczekiwania i szczere chęci robienia kilku rzeczy na raz z filozofią
uważności, jakże skuteczną i efektywną?
Nie bez przyczyny, często w
różnych dziedzinach życia, górę bierze prostota. Prostota w działaniu, prostota w myśleniu nie odnosi się do treści, ale
do samego procesu. Poświęcając się czemuś w pełni, w stu procentach - osiągamy
sukcesy. Prostą analogią jest osiąganie mistrzostwa w danej dziedzinie – musimy
poświęcić się naszej wybranej dyscyplinie całkowicie, by wyprzedzić innych.
Często mówi się potocznie, że
jeśli coś jest od wszystkiego, tak naprawdę, jest do niczego. Zauważyłam, że
ten schemat myślowy wykorzystuje się w reklamach. Można usłyszeć jawne
przyznawanie się producentów, czy usługodawców do niewiedzy w jakiejś
dziedzinie, tylko po to, by podkreślić swą wyższość we własnej specjalizacji –
nie dobierzemy Ci koloru zasłon do sofy, ale na podłogach znamy się jak nikt
(przykład z kapelusza :-)). Jesteśmy podejrzliwi, kiedy ktoś uważa się za speca
od wszystkiego, bo to fizycznie niemożliwe!
Wykonywanie kilku czynności równocześnie
zaburza hierarchię priorytetów. Kiedy
wszystko jest równie ważne, co może poczekać? Tak jak nie możemy symultanicznie
pisać emaila i poświęcać uwagi skomplikowanemu raportowi, nie możemy też komunikować
się na czacie i słuchać siedzącej naprzeciwko nam osoby.
Uwaga! Poświęcanie całej
swojej uwagi jednej czynności w pracy i życiu prywatnym skutkuje SPOKOJEM.
Pozdrawiam,
Marianna Urbanek
~ Śnieżka, Fot. M. Urbanek
2 komentarze
Obecnie niemalże każde działanie pracownika zostaje przeliczane na jego wydajność w firmie. Z jednej strony rozumiem, że przekłada się to na wyniki, ale z drugiej, jak to może wpływać na motywację pracowników? Już nie mówiąc o wszystkich tych systemach (kliknij), które wyliczają nie tylko czas przeznaczony na wykonanie projektów, ale także dokładny podział zadań w odniesieniu do konkretnych stanowisk.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za komentarz.
UsuńZgadzam się, na motywację pracownika działa to marnie, a bez niej trudno o wyniki! Przeszłam to na własnej skórze, dlatego jedyne rozwiązania jakie przychodzą mi do głowy to: edukacja, edukacja i edukacja :-) Pozdrawiam! M.